NIE DAJMY SIĘ WKOPAĆ W KOPALNIĘ

NIE DAJMY SIĘ WKOPAĆ

Firma z Luxemburga chce wydzierżawić od Nadleśnictwa Siewierz teren pod budowę kopalni cynku i ołowiu. Mowa o około 250 ha obszarów leśnych, które trzeba będzie wykarczować w środku Jury Krakowsko – Częstochowskiej. Teren potrzebny będzie pod dwie sztolnie o długości ok. 2 km, sięgające do złoża, , zakład przeróbczy (flotację rud metodą mielenia do pyłu o wielkości ułamków milimetra) oraz będzie staw poflotacyjny o wielkości co najmniej zbiornika wodnego Wisła Czarne. W tym stawie będzie składowane wszystko to, co zostanie wydobyte spod ziemi, a nie jest potrzebne do produkcji koncentratu ołowiu i cynku. Będą to między innymi  silnie trujące pierwiastki :  kadm, arsen, ołów, tal, gal i german. Najnowsza prezentacja tej firmy dla inwestorów potwierdza, że mowa o gruntach w pobliżu Łaz, bo tylko ta gmina spośród czterech (pozostałe to Poręba, Ogrodzieniec, Zawiercie) nie jest jednoznacznie przeciwna tej inwestycji, a firma z Luksemburga już teraz występuje jako sponsor różnych festynów, spotkań i wydarzeń na terenie Łaz.

 

 

LEŚNICY UMYWAJĄ RĘCE

Nadleśnictwo Siewierz w pismach do Stowarzyszenia „Nie dla kopalni cynku i ołowiu” zasłaniało się przez długi czas tajemnicą przedsiębiorstwa i nie chciało wskazać konkretnej lokalizacji terenu, o dzierżawę którego wystąpiła zagraniczna firma o niewielkich kapitałach. Podobno takie zapisy w dokumenty wpisał ten inwestor. Dziś Rathdowney sam wskazuje tę lokalizację.

Na wizualizacji widać zakład przeróbczy tuż przy linii kolejowej w Łazach, co było do przewidzenia, ponieważ kolej i tak hałasuje, więc dodanie zakładu przeróbczego pod tym kątem wiele nie zmienia. Ale czy pasażerowie Pendolino chcą wdychać za każdym przejazdem toksyczny pył? Czy PKP Intercity będzie rozdawać maseczki na czas przejazdu przez gminę Łazy? Pojawiły się też w tym opracowaniu realne terminy realizacji inwestycji:

Ścieżka realizacji inwestycji

  • Złożenie wniosku o zmianę w miejscowym planie przestrzennym – 2 kwartał 2020
  • Zatwierdzona Ocena oddziaływania na środowisko – 1 kwartał 2021
  • Projekt zagospodarowania złoża  – 2 kwartał 2021
  • Otrzymanie Koncesji na wydobycie – 3 kwartał 2021

Wskazana lokalizacja i przyjęte w projekcie rozwiązania podwyższają wartość projektu netto do ok. 600 mln dolarów – tak stwierdził ten inwestor wobec swoich akcjonariuszy giełdowych. Pytanie czy Lasy Państwowe w tej sytuacji zażądają za dzierżawę terenu (tak jest przyjęte w świecie) co najmniej 15 % tej kwoty czyli ok. 90 mln dolarów. Minimum to 60 mln dolarów (10%). Ciekawe czy Rathdowney przyjmie takie warunki, skoro na jednym ze slajdów prezentacji obecny prezes Rathdowney, Dick Whittington z rozbrajającą szczerością przyznaje (str. 29 prezentacji), że

NIE ZAJMUJEMY SIĘ CYNKIEM, NIE JESTEŚMY W BRANŻY WYDOBYWCZEJ. JESTEŚMY W BRANŻY PRZEPŁYWÓW PIENIĘŻNYCH.

POD KONIEC DNIA WSZYSTKO SPROWADZA SIĘ DO PRZEPŁYWÓW PIENIĘŻNYCH”

Czyli nadleśnictwo chce dać inwestorowi prezent na 90 mln dolarów i umożliwić mu te inwestycję podpisując nieodwołalną umowę przyrzeczenia. I to nadleśnictwo w województwie ślaskim, które z każdym rokiem będzie coraz bardziej potrzebować wody pitnej, a dzięki kopalni te zasoby zostaną zniszczone na zawsze.

W swoich wypowiedziach pan Nadleśniczy z Siewierza twierdzi, że rola Nadleśnictwa ogranicza się do udzielenia lub nie przyrzeczenia dzierżawy. Kwestie wpływu tej inwestycji na środowisko i ludzi to nie jego bajka. Tym mają się zająć inne organy, które mogą wydać koncesję na wydobycie. To dość ciekawa postawa osoby, której zadaniem jest przede wszystkim dbanie o środowisko. Pan nadleśniczy nie widzi przy tym nic złego, żeby stwierdzić, że kopalnia ma charakter unikatowy, bo takich jest mało w Europie. I może mieć znaczenie nie tylko lokalne, ale dla całego kraju. Rzeczywiście inwestycja będzie unikatowa , ale w kontekście totalnego zanieczyszczenia i degradacji środowiska. Zarówno zyski z kopalni, jak i koncentrat cynku i ołowiu powędrują prawie w całości za granicę. Nam zostanie bałagan do posprzątania po kopalni. Jednym słowem leśnicy, zarówno ci z Siewierza, jak i z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach umywają ręce, twierdząc, że wykonują tylko formalności. Przy takiej postawie za jakiś czas będą myć te ręce w wodzie skażonej galem, arsenem czy kadmem. Sumienia też wówczas nie wyczyszczą.

TRZY DO JEDNEGO

Trzy spośród czterech gmin w powiecie zawierciańskim, gdzie może być zlokalizowana kopalnia, są stanowczo przeciwne tej inwestycji. Nie chce jej ani Poręba, ani Ogrodzieniec, ani Zawiercie. Jedynie Łazy zachowują się, jak panna na wydaniu. Ani chce, ani nie chce, a burmistrz twierdzi, że decyzję w tej sprawie podejmą mieszkańcy w wyniku referendum. Co jednak zrobią władze Łaz, jeśli referendum okaże się nieważne, bo zwykle nie osiąga ono wyznaczonej prawem frekwencji? Czy w sytuacji, gdy budżet gminy zadłużony jest na około 34 mln zł, władze Łaz skuszą się na dodatkową kasę, którą będzie im płacić kopalnia w ramach podatków i opłaty eksploatacyjnej? Czy radni i burmistrz będą na tyle krótkowzroczni, by zadowolić się przez parę lat dodatkowymi kilkoma milionami rocznie w budżecie i nie będą dostrzegać, że po zamknięciu kopalni trzeba będzie wydać kilkaset milionów, by zrekultywować teren i dostarczać mieszkańcom wodę zdatną do picia? A może, chcąc zachować czyste sumienie, łazowanie jednak nie dopuszczą do budowy kopalni na swoim terenie, bo inwestycja ta będzie miała wpływ na cały region zawierciański. O ile bowiem w Łazach może się pojawić wejście do kopalni, zakład flotacyjny i staw ze szlamem kopalnianym, o tyle rudy cynku i ołowiu będą wydobywane pod ziemią, pod terenami Ogrodzieńca, Zawiercia i Poręby.

PRACA NIE DLA ZAWIERCIAN

Jednym z głównych argumentów zwolenników wydobycia rud cynku i ołowiu w regionie zawierciańskim jest to, że powstaną nowe miejsca pracy. Owszem, firma Rathdowney planuje zatrudnić około 400 pracowników. W jednym ze swoich opracowań kanadyjski inwestor przyznał, że kadra zarządzająca prawdopodobnie ściągnięta zostanie z Irlandii. A górnicy? W tegorocznym styczniowym wydaniu „Gazety Krakowskiej” jest artykuł na temat likwidacji w najbliższym czasie kopalni cynku i ołowiu Pomorzany w Olkuszu. Prezes Bogusław Ochab opowiada, że z tysiąca zatrudnionych w kopalni około 200 osób przejdzie na emeryturę, 150 zostanie zatrudnionych przy likwidacji bolesławieckiej kopalni. Część załogi znajdzie zatrudnienie w KGHM, JSW czy Tauron Wydobycie (ok. 500 osób). Jednocześnie prezes dodaje, że „od kilku lat rozpoznawane jest złoże zlokalizowane na zachód od kopalni Olkusz – Pomorzany (oczywiście chodzi o przedsięwzięcie firmy Rathdowney). Inwestycja dałaby zatrudnienie dla 300 osób”. I jest to święta prawda. W zawierciańskiej kopalni najmniej miejsc pracy będzie dla zawiercian. Wypowiedź prezesa kopalni Pomorzany jest tylko tego potwierdzeniem. Podsumowując, rudy cynku i ołowiu zostaną wyeksportowane, zyski powędrują za granicę (siedziba Rathdowney znajduje się w Luxemburgu), zatrudnienie znajdą górnicy z Bukowna, a podatek dochodowy od ich wynagrodzeń trafi do gmin, w których mieszkają, ale nie będą to ani Łazy, ani Ogrodzieniec, Poręba czy Zawiercie. Tu na miejscu zostaną same problemy, skażone powietrze, gleba i … tragiczna w skutkach gospodarka wodą.

CYNK ALBO WODA

Żeby wydobywać rudy cynku i ołowiu konieczne jest wypompowanie spod ziemi wody, która skrywa te złoża. W raporcie przygotowanym na zlecenie Rathdowney niezależna firma określiła, że rocznie trzeba wypompować 60 milionów metrów sześciennych wody podziemnej. Dla porównania cały powiat zawierciański, wszyscy mieszkańcy i firmy, zużywają rocznie około 12 milionów metrów sześciennych wody. Uwzględniając tę ilość, wychodzi na to, że pozostałe 48 milionów metrów sześciennych wody będzie zrzucane do rzek i popłynie do morza. To tyle, ile wody znajduje się w zbiorniku wodnym w Pilchowicach w województwie dolnośląskim. Co roku będziemy tracić wodę z jednego takiego zbiornika. Woda, która obecnie nie jest już surowcem, ale niezwykle drogocennym bogactwem, będzie marnowana na potęgę, aby ktoś (i to nawet nie z Polski) mógł zarobić na wydobyciu cynku i ołowiu. Warto dodać, że zasoby wody w naszym kraju są mniejsze niż w Egipcie. Co więcej, po zakończeniu eksploatacji, podziemne wody nie będą nadawały się do użytku. Będą skażone działalnością górniczą, a także uwolnionymi z siarczków siarczanami arsenu, talu, galu czy kadmu. Mając dziś wielki podziemny zbiornik znakomitej jakościowo wody pitnej, który może stanowić rezerwę wody na lata nie tylko dla powiatu zawierciańskiego, ale dla całej aglomeracji śląsko – dąbrowskiej, będziemy zmuszeni sprowadzać wodę pitną z innych rejonów.

POD KONIEC DNIA SPOJRZEĆ W LUSTRO

Urzędnicy państwowi, lokalni, posłowie, radni, burmistrzowie i prezydenci – to osoby decyzyjne. Działają w naszym imieniu. Z założenia każdy z nich powinien podejmować decyzje z myślą o dobru społeczności lokalnej czy wszystkich mieszkańców kraju. Czy w tej konkretnej sprawie górę wezmą partykularne interesy jakiejś grupy, dla której „wszystko pod koniec dnia sprowadza się do przepływów pieniężnych”? Czy też decydenci wezmą pod uwagę, że wydobycie rud cynku i ołowiu na Jurze Krakowsko – Częstochowskiej jest nam – mieszkańcom tego regionu – kompletnie niepotrzebne. Stracimy bowiem bezpowrotnie ogromne ilości doskonałej wody pitnej. Strata tych zasobów wynika z tego, że tlen zawarty w powietrzu utleni skały i woda zostanie na zawsze skażona siarczanami metali ciężkich, a teraz te poziomy wodonośne należą do najczystszych wód w kraju.

Wiele przedsiębiorstw uzależnionych od wody może ograniczyć lub zamknąć swoją działalność ze względu na obniżenie się podziemnego lustra wody i jej zanieczyszczenie. Zahamowany zostanie rozwój turystyki. Już dziś słychać, że potencjalni inwestorzy, choćby z branży hotelarskiej, słysząc, że ma tu powstać kopalnia cynku i ołowiu, tracą zainteresowanie budową w tym rejonie hotelu. I jeszcze jedno. Będzie czymś kuriozalnym, jeśli demokratyczne organy naszego państwa, naszych gmin zgodzą się na wydobycie rud cynku i ołowiu w miejscu, z którego zrezygnowały w latach osiemdziesiątych XX wieku komunistyczne władze PRL. Bo i wtedy był taki plan, były zakrojone na szeroką skalę badania. Ale w ostatniej chwili zrozumiano, że ta kopalnia zniszczyłaby los znacznej części Zagłębia i zrezygnowano z niej choć ołów był wtedy metalem strategicznym

 

Teraz w XXI wieku ołów i cynk nie są metalami strategicznymi, można je kupić tanio ze świata, z tych krajów, które niszczą sobie środowisko hałdami pełnymi toksycznych metali. Po co to powtarzać w Polsce.

Wówczas rozsądek wziął górę mimo, że w PRL w wielu miejscach stosowano gospodarkę rabunkową, nie liczącą się z ludźmi i środowiskiem. Nie pozwólmy, żeby dziś było inaczej, a krajobraz naszej Jury Krakowsko – Częstochowskiej zamienił się w to, co znamy z Bukowna i innych miejsc Zagłębia i Śląska, które zdominowało górnictwo. Szczególnie zwracamy się z tym apelem do radnych i władz samorządowych Łaz, które mogą powstrzymać degradację regionu zawierciańskiego, nie godząc się na zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego i nie dopuszczając do budowy kopalni. Nie dajmy się wkopać w kopalnię na Jurze.